poniedziałek, 1 lipca 2013

Pielęgnacja twarzy


Jeszcze niedawno nie przyciągałam większej uwagi do tego, jak `opiekuję się` moją buzią, do czasu, gdy nie zaczęły się na niej pojawiać dziwne wypryski - nigdy przedtem nie miałam trądziku, ani innych problemów skórnych, aż tu nagle takie coś... Postanowiłam zacząć działać od podstaw. Akurat wtedy, w Rossmann'ie pojawiła się nowość - żele i kremy do mycia twarzy Synergen. Wypróbowałam aż cztery!

Dziewiczym wyborem był oczyszczający żel do mycia twarzy - deep clean. To kosmetyk o nieco męskim zapachu, w swojej konsystencji gęsty, lekko perłowy. Idealnie oczyszcza i napina skórę. Świetnie radzi sobie z demakijażem. Usuwa martwy naskórek i sebum. Zapobiega tworzeniu się pryszczy i wągrów (fakt, wypryski zaczęły pojawiać się `od święta`, jednak nie zauważyłam zmniejszenia ilości wągrów). Nie zawiera mydła i parabenów, jest bardzo wydajny.
Wygląda tak:
W tamtym okresie postanowiłam również wrócić do peelingu. Postawiłam na krem do mycia twarzy o zapachu brzoskwini. Drobinki są dość spore, nie jestem więc pewna, czy nadaje się do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii. Mnie zadowolił. Po jego użyciu skóra jest miękka i delikatna w dotyku.  Zapobiega powstawaniu nowych `niespodzianek` i zwalcza te, które zdążyły nas zaskoczyć. Jest wielofunkcyjny, sprawdza się jako żel, peeling i maseczka. Szczerze mówiąc nie sprawdzałam jego działania jako maseczki. 
Po przetestowaniu dwóch powyższych produktów zaciekawił mnie kolejny - żel do mycia twarzy Fruity Flirt o świeżym, owocowym zapachu. Usuwa łój, tłuszcz i zanieczyszczenia. Wyczuwalna nuta cytryny wspaniale orzeźwia.
Mój ostatni nabytek, pachnący owocową pastą do zębów dla dzieci :) Usuwa obumarłe fragmenty naskórka, zapobiega zapychaniu się porów i powstawaniu zanieczyszczeń skóry. Zatrzymuje wilgoć w skórze. Zawarty w nim mentol wspaniale orzeźwia i koi zmęczoną buzię. Dogłębnie oczyszcza pory.
Wszystkie żele kosztują nieco ponad 7zł, w promocji można je dostać już za 6 zł z groszem. Opłaca się!
Jeżeli już na mojej buzi pojawi się jakiś nieprzyjaciel, stawiam na wysuszenie drania punktowym żelem siarkowym od Barwy. Nie łudźcie się, cudów nie czyni, ale przyspiesza wysychanie i gojenie się miejsca po wyciśniętym pryszczu. Można też stosować go jako maseczkę na twarz, ale szczerze...? Bałabym się, że wysuszy na wiór moją i tak suchą skórę. Stosuję go więc punktowo. Kosztuje ok 8 zł. Jest bardzo wydajny!
Ostatnia rzecz, która pomogła mojej buzi ustatkować się, to nylonowa rękawica masująca/peelingująca. Wprawdzie produkt ten jest przeznaczony do całego ciała, jednak idealnie sprawdza się w roli peelingu do twarzy. Możecie dostać ją w Rossmann'ie za ok 4 zł

Oczywiście nie stosuję wszystkich kosmetyków na raz. Rano peelinguję buzię, wieczorem pozbywam się makijażu i/lub resztek makijażu przy pomocy żelu. Obecnie najbardziej odpowiada mi różowy peeling i zielony żel, z uwagi na orzeźwiające, letnie zapachy i lekkie konsystencje. Serum stosuję w razie potrzeby, niezależnie od pory dnia i wskazań producenta :P
Po umyciu buzi, osuszeniu ręcznikiem stosuję pewien cudowny krem, ale jest to już temat na oddzielny post:)

Efekty? Buzia jest gładka, pryszcze pojawiają się sporadycznie (najczęściej przed imprezami, ważnymi wydarzeniami - ostatnio straszyłam dwiema wielkimi, czerwonymi kropami na weselu... Próbowałam zapaćkać dziadostwo zielonym korektorem, jednak, jak to w tańcu, skóra pociła się i kamuflaż szybko spływał). Po raz kolejny okazuje się, że grunt, to systematyczność :)
A jak Wy dbacie o swoje buzie?
Trzymajcie się ciepło!

*** Uprzejmie donoszę, iż wszystkie zamieszczone fotografie pochodzą z internetu***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz